- HAHAHA mówiłem, że będzie zabawnie! Dobra. Możesz mi mówić Sid. Ale lepiej mój władco i mistrzu HEHEHE. Do rzeczy. Czas iść bo zaraz się napatoczą idioci z wyspy. Chodź Clary. - To mówiąc podnoszę ją i sadzam na swoim karku (na barana xd) Czyli pojawia się motyw Kenpachi i Yachiru xd - Idziemy - kończąc tym zwrotem skierowanym w przestrzeń ruszyłem w kierunku w który zmierzaliśmy.
Offline
Rusza za drużyną. Idzie wolnym, długim krokiem, lecz nagle stanął jak wryty i powiedział do towarzyszy:
- Stójcie... - powiedział do reszty. - Hej, Mikai, pokaż się!
Ostatnio edytowany przez FeniX (2009-10-08 15:51:09)
Offline
Wychodzę z ukrycia <jak to brzmi> i spoglądam na grupę.
-Hej, jestem Mikai.- splatam ręce przed sobą- Coś miałam... Ayakashi nie ładnie psuć efektowne wejście... I nie łatwo was złapać. No jak coś mam iść z wami... to chyba tyle...- radosna idę przed nowych towarzyszy. Cos mi się przypomina i odwracam się do nich poważna.
-A i jeszcze coś, ale co sie tak gapicie? Wielka impreza nie zacznie się bez nas... - odwracam się i idę.
Ostatnio edytowany przez Miyu (2009-10-08 16:51:48)
Offline
- Przepraszam, że zepsułem ci wejście, Mikai - powiedział ironicznie.
Spojrzał na nią, ale po chwili odwrócił wzrok.
- Możemy trochę przyspieszyć? Zanim tam dojdziemy w tym tempie, to pół wyspy rozsadzą... - przewrócił oczami.
Ostatnio edytowany przez FeniX (2009-10-09 19:10:44)
Offline
No jasne Clary! - szczerzę się, ale się zatrzymuję. Odwracam się w kierunku nowo przybyłych. - To, że uderzyłeś się w głowę to widać, ale, żeby pomylić zwiad z jakimś wysadzaniem, to już trochę dużo, a do tego ściągasz jeszcze jedną osobę Yare,yare. - po tych słowach nawet nie czekając na odpowiedź ruszyłem dalej. - Clary, tak więc w razie czego trzymaj się mocno, ja będę walczyć, a ty miotaj czarami hahahha.
Offline
- Czym byłoby życie bez zabawy? Z resztą jaki sens ma walka jeśli nie taki? Jeśli nam się nie uda... zapewne śmierć. Nic strasznego... bo jeśli nie uda się wygrać, którejś nawet ze zwykłych potyczek śmierć przyjdzie po ciebie, tak samo jeśli nie uważasz na drodze czy gdziekolwiek indziej. Natura może cię zabić w każdej chwili. Ale nie martw się. Ja podpisałem z nią kontrakt, dostarczam jej zmarłych, a ona mnie omija szerokim łukiem. - pół żart pół sarkazm dotyczący poziomu przeciwników w stylu Sid'a zapewne po raz kolejny tylko dla niego był jasny. - A teraz nie chcę tracić czasu na kłapanie jadaczką i zamierzam rozwalić co mamy rozwalić i wrócić do domu po drodze nieźle się bawiąc. Jeśli nie chcecie pomóc to chociaż nie przeszkadzajcie. - po tych słowach ruszył beztrosko do przodu zagadując jeszcze do Clary - I jak Clary. Co ty na to, żebyśmy tak częściej podróżowali. - Uśmiechnąłem się.
Offline
Idź, baw się... - spojrzał na niego. - Ach... No i jeszcze jedno. Nie, nie śmierć, bo tego się nie obawiam. Obawiam się o młode pokolenie... Czy chciałbyś, żeby dzieci, mniej więcej 12'to letnie ginęły z twojego powodu? Ja nie mam zamiaru narażać na to te dzieci, bawiąc się i biorąc tę całą wojnę za jedną wielką zabawę, a potem wrócić do domu na obiad, bo akurat mamusia go ugotowała. Gdyby twoja koleżanka zginęła przez ciebie, co byś czuł?
Offline
- Clary nic się nie stanie, bo ten ktoś musiałby mnie najpierw pokonać, a cóż to raczej trudne. A co do reszty to nie znam ich więc mało mnie to obchodzi. Ludzie mnie nie lubią więc czemu mam się o nich troszczyć? Daj spokój. I dlaczego akurat dwunastoletnie? Z resztą nieważne. Do roboty bo czas leci, a my stoimy jak banda idiotów. - już nie czekając na odpowiedź ruszyłem przodem.
Offline
Na koncu mostu natrafiacie na rozwidlenie drog.
Obie prowadza do wielkiej "satelity" .
Droga w lewo prowadzi w gore na szczyt jakiegos dosc duzego wzniesienia. W oddali widzicie tam zolnierza szarpiacego sie z czyms
i wolajacego o pomoc.
Droga w prawo zas prowadzi dalej przez ulice zniszczonego miasta i wydaje sie byc pusta.
Offline